Pierwszy wieczór
Do hotelu Corner dojechałem przed 19. Na miejscu okazało się, że mimo iż hotel w ofercie ma parking, jest cały zajęty, musiałem kombinować i szukać miejsca w uliczkach obok. Wszędzie są parkometry, strefy mieszkańców, więc trzeba było uważać. Ale się udało. Przez dwa dni mam zamiar nie ruszać auta.
Z hotelu do najstarszej części tureckiej miasta (ulica św. Klemensa) jest dosłownie 5min spacerem. Powoli się ściemniało. Ponieważ jest sobota, na spacerze było pełno osób. Restauracje i bary są pełne. Ciężko znaleźć miejsce żeby usiąść. Na ulicy słychać co chwilę język polski. Czyli rodacy też tu dotarli. Na bulwarze rozkręca się impreza, bo niedługo wybory. Tak jak myślałem, tu jest sporo drożej niż w sąsiedniej Strudze. Ceny jedzenia w granicy 300-400 MKD. Alkohol jest za to nieznacznie droższy niż w sklepie. Za małe piwo lokalne Zlaty Dab płaciłem 65 MKD (w sklepie puszka jest za 40 MKD). To wciąż dużo taniej niż u nas.
Jak zapadł zmrok zrobiło się bardzo klimatycznie. Wszystko ładnie podświetlone. Z daleka w oczy rzuca się meczet Ali Paszy uważany za jeden z najstarszych w Macedonii, wybudowany z kamienia i wypalanej cegły, okazale stoi obok placu z 800-letnim platanem. Do dziś pełni funkcje modlitewne. Objęty jest ochroną UNESCO.
Zwiedzanie miasta
Dziś wyjątkowo ciężko mi się wstawało, bo do 1 w nocy nad moją głową była impreza. Padnięty na śniadanie doszedłem o 8:30. Serwowane jest na 5 piętrze w restauracji z widokiem na stare miasto oraz Twierdzę Samuela.
Zazwyczaj na miasto z hotelu wychodzę po 8, dziś dopiero o 10 się zebrałem. Na początek wolnym spacerem kierowałem się do Kościóła Najświętszej Maryi Panny Peribleptos, trasa wiedzie alejką z tarasami widokowymi ponad starym miastem (tak naprawdę trzeba obejść dookoła wieżę meteorologiczną). Wstęp do kościoła jest płatny – 120 MKD. Z tarasu który jest na wprost drugiego wzgórza z twierdzą, widać ładnie okolicę i jezioro. Wychodząc za mury kościoła w dół, zanim jeszcze wdrapałem się na sąsiednie wzgórze, skręciłem w lewo gdzie znajduje się stary Rzymski Amfiteatr. Teatr został wybudowany najprawdopodobniej ok. 200 r.p.n.e. Nie wiadomo jak wiele osób mieścił pierwotnie, do dzisiejszych czasów zachowała się tylko część dolna. Otwarty teatr ma idealną lokalizację, ponieważ otoczony dwoma wzgórzami chroniącymi przed wiatrem, który mógłby zakłócać akustykę podczas występów. Pierwotnie był tu teatr grecki. A rzymianie tylko go dostosowali po podbiciu tego terenu ok. 148 r.p.n.e.
Po wdrapaniu się na wzgórze, stoi przed nami okazała budowla – Twierdza Samuela, wstęp płatny 120 MKD. Zbudowana ok. IV w.p.n.e. A rozbudowywana wielokrotnie przez Rzymian, a następnie wczasach Słowian Macedońskich przez Cara Samuela w X w.n.e. Wewnątrz twierdzy nic nie ma, samą atrakcją w sobie jest spacer po murach, z których widać także albańskie wybrzeże jeziora.
Poniżej twierdzy znajduje się Cerkiew św. Pantelejmona i Klimenta, wybudowana na starożytnych fundamentach kościoła pierwszych chrześcijańskich misjonarzy, warto tu wejść by zobaczyć odnowione freski. Wstęp płatny – 120 MKD.
Idąc dalej w dół trochę dookoła przez park w końcu doszedłem do Cerkwi św. Jana Teologa w Kaneo. To pocztówkowe miejsce, które symbolizuje Macedonię. Na samotnej skale pośród bezkresu wód jeziora stoi mały kościółek. Najczęściej fotografowany z góry. Dużo osób tu odpoczywa, patrząc na Cerkiew i wody Ochrydy.
Ponieważ było niemiłosiernie gorąco, czas było przycupnąć na kawę i trochę odpocząć. Poniżej Cerkwi, doklejone do skał, stoją domy rybackie, a przy nich zagarnięte jezioru skalne półki z tawernami i kafejkami. Mimo widoków kawa tylko nieco droższa niż w mieście – 110 MKD. Po relaksie czas zbliżał się na obiad. Wcześniej upatrzyłem sobie kilka lokali na tripadvisor z rozsądnymi cenami. Ponieważ kuchnia Macedońska i Kosowska są podobne, wybrałem tę restaurację gdzie są potrawy których nie jadłem. I tak na obiad był Macedoński Kebs – coś jak Chorwackie Ćevapčići – małe ostre kiełbaski z frytkami oraz sałatką Szopską, do tego macedońskie piwo Zlaty Dab. Całość kosztowała 600 MKD (czyli ok. 41 PLN). Ryby są strasznie drogie – 1500 MKD za filet ryby.
Idąc na obiad, przy molo stały stragany z ofertami rejsów. Zobaczyłem że jest rejs o 15, i udało się zdążyć. Koszt godzinnej wycieczki 600 MKD (można płacić kartą). Płynie się do cypla gdzie jest kościółek św. Jana, i dalej w kierunku rezydencji Tito. Przy okazji fajnie można było posłuchać o historii miasta i regionu.
Po powrocie mały reset w hotelu, i na miasto wróciłem jak się ściemniało. Gdy dotarłem na cypel z Cerkwią św. Jana Teologa w Kaneo akurat zachodziło słońce nad górami. Fajny widok.
Ostatni dzień
Dziś spędzam ostatni poranek nad Ochrydą. Na śniadaniu byłem przed 8, żeby nie marnować dnia i ładnej pogody. Już o 8:30 oddałem klucze do pokoju, zostawiłem swoje rzeczy w aucie i mogłem iść się przejść. Skończyły mi się Denary, więc po drodze zajrzałem do bankomatów koło hotelu, dwa chciały prowizję za wyciągnięcie gotówki, ale jeden należący do Komercijalna Banka (zielone logo) wydał bez prowizji.
Na początek poszedłem prawie do samego końca promenady nad jeziorem, w poniedziałkowy poranek na spacerze było sporo emerytów. Kawa z automatu na promenadzie kosztuje tylko 30 MKD. Typowa neska, ale można sobie usiąść w słońcu i się podelektować otoczeniem. Kawiarnie czynne są dopiero od 10. Przez stare miasto dotarłem następnie znowu do amfiteatru. Akurat byli turyści z UK, więc sobie posłuchałem trochę o historii. Potem przez górną bramę i lasek pod twierdzą doszedłem do północnego krańca wzgórza, skąd widać Strugę. W słońcu jest tak przyjemnie. Aż szkoda wyjeżdżać.
Potem spacerek nad cypel z Cerkwią św. Jana Teologa w Kaneo i dalej przez stare miasto do samochodu. Ostatnie zakupy w sklepie z pamiątkami (magnesy po 60 MKD). Z żalem opuszczam to miejsce, ale na pewno wrócę. Bo ciekawi mnie jak jest po stronie albańskiej w Pogradcu.