Bida i wspaniały meczet
Z Bitoli do Tetova jest dokładnie 150km. Nawigacja pokazywała że trasę tę można przejechać w 2h 40min, ja jechałem pół godziny szybciej.
Tetovo potraktowałem tylko jako miejsce na nocleg. W mieście oprócz Kolorowego Meczetu z 1438 r. (Šarena Džamija) nic ciekawego nie ma (i to właśnie dlatego tu zawitałem). Turyści zjawiają się tutaj w zimie i zostają na nocleg, bo niedaleko jest kurort narciarski Popova Shapka, a tam z bazą noclegową jest średnio.
Przy zameldowaniu w hotelu Mercury (który tutaj ma 5*) zapytałem recepcjonisty, czy po 18 wstęp do meczetu jest jeszcze możliwy, twierdził że tak. Szybko więc się odświeżyłem i piechotą ok. 1,5km poszedłem przez zaniedbane, biedne centrum do meczetu. Czytając trochę o Tetovie znalazłem taką oto informację, iż podobno jest to najładniejszy meczet na całych Bałkanach, którego nie można ominąć!
Po drodze miąłem główną część miasta. Wygląda bardzo ubogo, brudno, większość mieszkańców to Albańczycy. To najbiedniejsze miejsce jakie widziałem podczas tego wyjazdu. Widać inną kulturę i jazdy i noszenia się, głównie przez kobiety.
Miałem fart. Bo jak doszedłem do meczetu, akurat Pan który jest kustoszem zbierał się na kolację bo się ściemniało, a kończy się Ramadan. W środku świątynia naprawdę robi wrażenie. Tak bajecznych wzorów nie widziałem chyba nigdzie. Już z zewnątrz wygląda jakby został oklejony kartami do gry, z pięknymi, symetrycznymi wzorami. Wnętrze przypomina orientalny mały pałac. Na ścianach malowidła z dominującymi motywami florystycznymi i cytatami z Koranu. Na dziedzińcu meczetu znajduje się fontanna i ośmioboczna türbe (mauzoleum), w którym spoczywają siostry-fundatorki meczetu – Hurshida i Mensure. I to też jest rzadkość. Bo zazwyczaj w Islamie fundatorami miejsc są mężczyźni.
Zadowolony po powrocie do hotelu zjadłem kolację w hotelowej restauracji – bardzo dobre risotto z grzybami (udało się cały dzień być na daniach bez mięsa). Hotel jest połączony z centrum handlowym, więc poszedłem się przejść po sklepach, ceny niższe niż u nas. Udało się kupić miejscową Rakiję i to w buteleczkach 100ml, czyli w sam raz do walizki.
To co jeszcze rzuciło mi się w oczy w Tetovie, to fakt że na ulicach, w sklepach i autach jest więcej flag albańskich niż macedońskich.