Tylko och i ach
Stolica urzeka od pierwszego wejrzenia. Nowoczesna. Dobrze zaprojektowana. Do tego super pogoda od samego rana. Wysiałem z autobusu nr 10 na ul. Qonayeva, skąd miałem 500m do fontanny Ata Bas, gdzie zaczyna się długi deptak przez centrum, na końcu którego jest pałac prezydencki. Fajnie zaprojektowana przestrzeń do spacerowania. Ale nic dziwnego, to miasto powstało praktycznie od podstaw nie tak dawno temu. Choć jego historia sięga Carskiej Rosji.
Gdzieś niedawno przeczytałem, że Astana to miasto jutra, czyli dobra przestrzeń do pracy ale i życia. I w pełni się z tym zgadzam! Będąc na moście nad fontanną, która jest częścią ogromnego placu, przez który na estakadzie przechodzi czteropasmówka, zadzwoniłem do Polski do mojej przyjaciółki Magdy, żeby jej pokazać ten Dubaj Wschodu. Ja byłem zachwycony i później się zastanawiałem czy przez telefon i zdjęcia jestem wstanie pokazać ten (przynajmniej mój) zachwyt nad tym miejscem?!
Mniej więcej w połowie tego deptaku jest przepiękna wieża widokowa Bayterek i tam zmierzałem. Przed wjazdem na górę (koszt 2000₸ ~ 16 PLN) wszedłem do centrum handlowego Keruen, tak żeby z ciekawości zobaczyć ceny w Kazachstanie. Mimo iż jestem w stolicy byłem mocno zaskoczony. Ceny markowych rzeczy dużo niższe niż u nas. Na ostatnim piętrze jest food court, więc tam zatrzymałem się na kawę i coś do przekąszenia, bo już powoli zbliżała się 12.
Żeby wjechać na 97 metrową wieżę widokową, która wygląda z zewnątrz jak ręka trzymająca kulę (przynajmniej ja tak to widziałem), trzeba odstać swoje w kolejce. Pani w kasie jest powolna, ale są tylko 2 windy, więc żeby na górze nie było tłumów, chyba kontrolują to przez sprzedaż wejściówek (stąd ten slow life w pełnym wydaniu). Na górze możemy podziwiać cały charakter Astany i jej nowoczesny styl. Trochę przeszkadza szkło, które daje odbicia i zdjęcia nie wychodzą tak jakby się chciało, ale i tak miejsce robi wrażenie. Samo słowo Beyterek oznacza Wysoką Topolę. Podobno to jak wygląda zawdzięcza zręcznemu malowaniu na serwetce swojemu byłemu prezydentowi Nazarbayevowi.
Po zjechaniu na dół poszedłem w kierunku pałacu prezydenckiego. Pod sam pałac nie można było podejść, gdyż u prezydenta była jakaś delegacja? W okolicy widziałem wcześniej na mapie, że jest automat biletowy, to kupiłem kartę miejską żeby móc „legalnie” wrócić na lotnisko. Automat prosty w obsłudze, z menu po angielsku. W ogóle jestem zaskoczony, że w Kazachstanie póki co wszędzie można płacić kartą, nie jak w Gruzji czy Armenii gdzie dominowała gotówka. Ciekawe czy to się zmieni jak wyjadę poza miasto?
Na obiad wszedłem do restauracji sieciowej Degirmen. Menu można sobie wcześniej sprawdzić na www.degirmen.kz/ Niestety nie ma na niej wersji angielskiej, ale w restauracji menu już tak. Za dwudaniowy obiad z turecką herbatą zapłaciłem 3800₸ (ok. 30 PLN). Tak to można tu żyć – pomyślałem. Z uwagi na to, że do mojego wylotu do Ałmaty zostały już niecałe 4h, udałem się jeszcze do meczetu Nur Astana Mosque, gdzie bez problemu można zobaczyć salę modlitewną. I to było ostatnie miejsce dzisiejszego spaceru.
To co jeszcze zaskoczyło mnie od początku pobytu w tym państwie, to życzliwość dla turystów, szczególnie tych z zachodu (nie koniecznie Rosjan). Chyba nigdzie w żadnym kraju nie rozmawiałem tak dużo z miejscowymi. Byłem w szoku, że młode dziewczyny same do mnie podeszły i zaczynały konwersację po angielsku, jakby wiedziały że nie jestem z rosyjskojęzycznej części Europy? To miłe, tak samo jak zachowanie Pani konduktor w autobusie.